Dlaczego w relacjach wciąż powtarzam podobne, bolesne schematy?
Możesz mieć wrażenie, że za każdym razem wybierasz „zupełnie inną osobę”, a jednak historia w relacji kończy się podobnym bólem.
To nie jest przypadek ani „Twoja wina”, lecz zapisane głęboko wzorce, które wciąż próbują domknąć dawne emocje.
W tym tekście pomagam Ci zrozumieć te mechanizmy i zobaczyć pierwsze kroki do przerwania tego kręgu.
- Gdy historia znów się powtarza, choć „to zupełnie inna osoba”
- Co kryje się pod słowami: „przyciągam niewłaściwe osoby”
- Wewnętrzne dziecko – cicha bohaterka naszych dorosłych relacji
- Wzorce z dzieciństwa i mechanizmy, które wtedy działały
- Dlaczego kontakt z podświadomością jest potrzebny, żeby dotrzeć do źródeł
- Jak hipnoterapia może pomagać zmieniać powtarzające się schematy
- Co możesz robić, zanim zdecydujesz się na głębszą pracę
Po kolejnej trudnej relacji mówisz sobie: „Nigdy więcej takiego układu”, a kilka miesięcy później budzisz się w historii, która dziwnie przypomina poprzednią. Jakby coś w środku pisało ten sam scenariusz, mimo Twoich najlepszych postanowień. Zajrzymy razem do miejsca, w którym rodzą się te scenariusze – po to, by móc wreszcie zacząć pisać inny.
Gdy historia znów się powtarza, choć „to zupełnie inna osoba”
Na poziomie świadomym możesz naprawdę wierzyć, że tym razem wybierasz inaczej. Partner wydaje się spokojniejszy, szef – bardziej otwarty, przyjaciel – bardziej uważny. A jednak po pewnym czasie pojawiają się znajome uczucia: znowu czujesz się niewidzialna, kontrolowana, odpowiedzialna za wszystko, odsunięta na drugi plan albo stale zagrożona odrzuceniem. Zaskakuje cię to, bo „przecież obiecywałam sobie, że już nigdy…”.
To, co się powtarza, rzadko dotyczy konkretnych osób. Bardziej chodzi o pewien układ ról, emocji i przekonań: „to ja jestem tą, która bardziej się stara”, „to ja jestem tą, która przeprasza”, „to ja jestem tą, której potrzeby schodzą na dalszy plan”. Kiedy taki układ raz się utrwali, ma tendencję do odtwarzania się w różnych konfiguracjach, dopóki nie zostanie uświadomiony i przepracowany na głębszym poziomie.
Świadoma decyzja, by „tym razem było inaczej”, jest ważna, ale sama w sobie nie zmienia wzorców, które od lat działają w twojej podświadomości. Zatrzymanie się i zobaczenie, co dokładnie się powtarza – po twojej stronie i po stronie drugiej osoby – jest pierwszym krokiem do przerwania tego kręgu.
Co kryje się pod słowami: „przyciągam niewłaściwe osoby”
Łatwo jest pomyśleć: „mam pecha do ludzi”, „przyciągam toksyczne relacje”, „wszyscy partnerzy są tacy sami”. Taka narracja daje chwilową ulgę, bo przenosi odpowiedzialność na świat zewnętrzny. Jednocześnie odbiera ci poczucie wpływu: skoro to „los” podsyła ci wciąż podobne osoby, niewiele możesz zrobić.
Tymczasem na głębszym poziomie nie tyle „przyciągasz” określonych ludzi, co rozpoznajesz jako „znajome” pewne zachowania i dynamiki. Wyczuwasz je bardzo szybko – często nieświadomie – i właśnie dlatego łatwiej wchodzisz w relacje, które podtrzymują znany schemat. To, co znane, wydaje się bezpieczniejsze, nawet jeśli jest bolesne, niż coś zupełnie nowego.
Podświadomość podsuwa ci więc coś w rodzaju wewnętrznego scenariusza: „ja w roli tej, która udowadnia swoją wartość”, „ja w roli tej, która zawsze ustępuje”, „ja w roli tej, która musi zasłużyć na uwagę”. Dopóki ten scenariusz nie zostanie nazwany, można zmieniać aktorów, ale sztuka pozostaje ta sama. Zmiana zaczyna się tam, gdzie zamiast pytać: „dlaczego ludzie są tacy”, pytasz: „jaki schemat we mnie sprawia, że znów wchodzę w taką rolę”.
Wewnętrzne dziecko – cicha bohaterka naszych dorosłych relacji
Jednym z ważnych aspektów powtarzających się schematów jest to, co nazywamy „wewnętrznym dzieckiem” – tą częścią ciebie, która nosi w sobie doświadczenia, emocje i przekonania z pierwszych lat życia. To nie jest metafizyczna koncepcja, lecz sposób opisania bardzo konkretnego faktu: to, jak traktowano cię w dzieciństwie, jak reagowano na twoje emocje, potrzeby i granice, zostawia ślad w tym, jak dziś traktujesz siebie i czego oczekujesz od innych.
Jeśli jako dziecko musiałaś być „grzeczna”, nie sprawiać kłopotu, szybko się uspokajać, bardzo możliwe, że dziś w relacjach łatwiej ci rezygnować z własnych potrzeb niż ryzykować konflikt. Jeśli dorastałaś w atmosferze krytyki, możesz nieświadomie „szukać” kogoś, kto będzie cię oceniał, bo na tym polu czujesz się „u siebie”. Jeśli doświadczyłaś odrzucenia, możesz z kolei tak mocno bać się utraty relacji, że zrobisz bardzo wiele, by ją utrzymać – nawet własnym kosztem.
Wewnętrzne dziecko nie jest jednak tylko „zranione”. To również źródło wrażliwości, spontaniczności, ciekawości. Kiedy mówimy o pracy z wewnętrznym dzieckiem, chodzi o to, by dorosła część ciebie mogła się nim zaopiekować – zobaczyć, czego mu zabrakło, jakich słów nigdy nie usłyszało, jakich granic nie wolno mu było stawiać. Bez takiego wewnętrznego spotkania łatwo przenosić oczekiwanie, że „ktoś z zewnątrz” wreszcie to nadrobi, co z kolei podtrzymuje bolesne schematy.
Wzorce z dzieciństwa i mechanizmy, które wtedy działały
Dziecko nie ma wielkiego wyboru: musi przystosować się do warunków, w jakich żyje. W praktyce oznacza to, że rozwija mechanizmy, które pomagają mu przetrwać emocjonalnie: tłumienie uczuć, idealizowanie rodziców, umniejszanie własnych potrzeb, wchodzenie w rolę opiekuna, „maskotki”, mediatora, niewidzialnego obserwatora. Te strategie często są wtedy jedyną dostępną formą ochrony.
Problem pojawia się wtedy, gdy te same mechanizmy przenosisz w dorosłość, już automatycznie. To, co kiedyś pomagało, dziś może cię ranić. Na przykład: gdy jako dziecko musiałaś być „tą rozsądną”, jako dorosła możesz nieświadomie wybierać partnerów, których trzeba „ratować” i „prowadzić”. Gdy nauczyłeś się, że o emocjach lepiej nie mówić, dziś możesz trafiać na osoby, które również nie rozmawiają o tym, co czują – a ty znów zostajesz z poczuciem osamotnienia.
Ważne, by zobaczyć, że te schematy nie są „twoją winą”. Są raczej śladem tamtych warunków. Jednocześnie to od ciebie – dorosłej osoby – zależy, czy pozostaną nieuświadomione, czy zaczniesz je rozpoznawać i stopniowo zmieniać. Do tego często potrzebny jest dostęp do głębszych warstw doświadczenia niż te, które pojawiają się w codziennej, logicznej analizie.
Dlaczego kontakt z podświadomością jest potrzebny, żeby dotrzeć do źródeł
Część twoich wzorców relacyjnych jest dostępna „od ręki”: widzisz, że zbyt dużo bierzesz na siebie, że boisz się powiedzieć „nie”, że uciekasz, gdy ktoś zbliża się zbyt mocno. Ale inne elementy działają z poziomu podświadomości: pojawiają się jako nagłe uczucia, intuicje, wewnętrzne zakazy („nie wolno mi prosić”, „jeśli pokażę słabość, zostanę odrzucony”), które trudno uchwycić samą analizą.
Kontakt z podświadomością nie oznacza utraty kontroli ani „magicznego programowania”. Chodzi o stworzenie warunków – na przykład w hipnoterapii – w których możesz bardziej świadomie poczuć, jakie obrazy, wspomnienia, przekonania kryją się pod twoimi nawykowymi reakcjami. Często dopiero w takim stanie, z wyciszonym „wewnętrznym komentatorem”, wyłaniają się ważne sceny z przeszłości, dawne emocje, zdania, które kiedyś często słyszałaś czy słyszałeś, a które dziś wciąż kierują twoimi wyborami.
Dotarcie do tych źródeł nie jest celem samym w sobie. Ma sens tylko wtedy, gdy idzie w parze z nadawaniem nowego znaczenia: zobaczeniem, że dziś nie jesteś już bezradnym dzieckiem, że masz więcej możliwości, że możesz inaczej zadbać o siebie. Podświadomość nie jest „przeciwnikiem”, którego trzeba pokonać, ale częścią ciebie, z którą warto wejść w dialog.
Jak hipnoterapia może pomagać zmieniać powtarzające się schematy
W hipnoterapii praca nad schematami relacyjnymi często przebiega dwutorowo. Z jednej strony uporządkowana zostaje historia: co się powtarza, z kim, w jakich sytuacjach, jakie myśli i emocje pojawiają się najczęściej. Z drugiej – w stanie skoncentrowanego relaksu przyglądasz się temu „od środka”: jak reaguje ciało, jakie obrazy przychodzą, jakie dawne sceny nagle nabierają znaczenia.
Może się pojawić na przykład wyraźniejsze odczucie, że w relacji z partnerem czujesz się tak, jak kiedyś przy jednym z rodziców: stale oceniana, niewystarczająca, odpowiedzialna za jego nastrój. W hipnoterapii jest miejsce na to, by tę dawną część ciebie – twoje wewnętrzne dziecko – usłyszeć i otoczyć opieką, zamiast nieświadomie odtwarzać tamten układ w kolejnych związkach. Tworzysz w wyobraźni nowe, bardziej wspierające doświadczenia, które z czasem przekładają się na większą odwagę w stawianiu granic, mówieniu o potrzebach, wybieraniu inaczej.
To proces, który wymaga czasu i delikatności. Nie chodzi o to, by jedną sesją „wymazać” wszystkie schematy, ale by krok po kroku wprowadzać więcej świadomości w to, co robisz automatycznie. Już sama możliwość zauważenia w porę: „to jest ten znany scenariusz, w którym znów biorę za dużo na siebie” – bywa ogromnym krokiem do zmiany.
Co możesz robić, zanim zdecydujesz się na głębszą pracę
Nawet zanim rozpoczniesz terapię czy hipnoterapię, możesz zacząć obserwować swoje relacje z większą uważnością, bez natychmiastowego osądzania się. Zwróć uwagę, w jakich momentach czujesz się szczególnie pobudzony, zawstydzony, niewidzialny, przeciążony. Zadaj sobie spokojnie pytanie: „z czym mi się to kojarzy”, „kiedy wcześniej w życiu czułam się podobnie”. Nie szukaj od razu wielkich odkryć – czasem pojedyncze skojarzenie potrafi wiele rozjaśnić.
Pomocne bywa też zapisywanie powtarzających się sytuacji, zdań, które słyszysz od innych, oraz zdań, które mówisz sobie w takich chwilach. To rodzaj mapy, z którą później łatwiej wejść w głębszą pracę terapeutyczną. Masz wtedy przed oczami konkret, a nie tylko ogólne poczucie, że „ciągle jest tak samo”.
Odpowiadając wprost na pytanie z tytułu: powtarzasz podobne, bolesne schematy w relacjach nie dlatego, że „taki już jesteś”, ale dlatego, że działają w tobie dawne wzorce, mechanizmy obronne i niezaopiekowane części – w tym twoje wewnętrzne dziecko. Świadoma decyzja, by żyć inaczej, jest ważnym początkiem, ale dopiero kontakt z własną podświadomością – często w bezpiecznym procesie terapeutycznym – pozwala dotrzeć do możliwych źródeł i stopniowo je uzdrawiać. To droga, na którą możesz wejść w swoim tempie, z większą łagodnością dla siebie, niż być może dotąd było to możliwe.
