View Categories

Jak dziecięce poczucie „to ja jestem problemem” wraca w dorosłych relacjach?

Jeśli w dzieciństwie często brałeś winę na siebie, łatwo dziś uwierzyć, że w relacjach coś jest „z Tobą nie tak”. Nawet kiedy wiesz, że to nieprawda, w środku nadal możesz czuć napięcie, wstyd i gotowość, by przepraszać za samą swoją obecność.

W tym artykule przyjrzymy się temu, skąd bierze się głębokie poczucie „to ja jestem problemem” i dlaczego tak często wraca w dorosłych związkach, przyjaźniach i relacjach zawodowych. Zobaczysz, jak ten wzorzec powstaje w dzieciństwie, w jaki sposób wpływa na Twoje decyzje i granice oraz jak praca na poziomie podświadomości w hipnoterapii pomaga go stopniowo osłabiać, dając Ci więcej przestrzeni na bycie sobą.

Kiedy „coś jest ze mną nie tak” staje się domyślną reakcją

Być może znasz sytuacje, w których ktoś się na Ciebie złości, jest rozczarowany albo po prostu ma gorszy dzień, a Ty w ułamku sekundy czujesz, że to Twoja wina. Zanim pojawi się myśl, ciało już reaguje: napięciem w brzuchu, ściśnięciem gardła, chęcią, by przeprosić, wycofać się albo natychmiast coś naprawić. To tak, jakby w Twoim wnętrzu było ustawione domyślne przekonanie: „to na pewno przeze mnie”.

W relacjach może to prowadzić do wielu trudnych konsekwencji. Zgadasz się na rzeczy, których nie chcesz, bierzesz na siebie zbyt wiele odpowiedzialności, przepraszasz „na zapas”, z trudem mówisz „nie” i wątpisz w siebie, nawet gdy obiektywnie robisz bardzo dużo. W tle cały czas działa dziecięcy mechanizm ochronny, który kiedyś miał Ci pomóc przetrwać w relacji z „bogami” – rodzicami.

Jak dziecięce „to moja wina” zamienia się w „to ja jestem problemem”

Małe dziecko widzi rodziców jako istoty wszechmocne i nieomylne. Jeśli bogowie są niezadowoleni, krzyczą, wycofują się, milczą lub się kłócą, świat przestaje być bezpieczny. Podświadomość szuka więc wytłumaczenia, które da choć pozorne poczucie kontroli: łatwiej jest uwierzyć, że „to moja wina”, niż zmierzyć się z doświadczeniem, że bogowie nie potrafią dobrze zadbać ani o siebie, ani o Ciebie.

Z czasem z prostego „zrobiłem coś źle” rodzi się bardziej ogólne przekonanie: „to ja jestem problemem”. Jeśli wystarczająco często słyszysz, że jesteś „za wrażliwy”, „za głośny”, „za trudny”, „za wymagający” albo widzisz, że bliscy reagują złością, kiedy pokazujesz swoje potrzeby, Twój wewnętrzny wniosek staje się dość jednoznaczny: „żeby mieć jakąkolwiek bliskość, muszę samego siebie przyciąć, zmniejszyć, naprawić”.

Tak powstaje głęboki wzorzec, który nie dotyczy już pojedynczych sytuacji, ale tożsamości. Przestajesz myśleć: „to zdarzenie poszło nie tak”, a zaczynasz czuć: „to ja jestem nie taki, jak trzeba”.

Miejsce na linki do artykułów powiązanych:
– „Jak dziecięce doświadczenie rodziców jako „bogów” wpływa na Twoje dorosłe życie?”
– „Dlaczego jako dziecko obwiniasz siebie, gdy „bogowie” się kłócą?”.

Jak ten wzorzec działa w dorosłych związkach i relacjach

Dziecięce przekonanie „to ja jestem problemem” często nie znika, gdy dorastasz – zmienia jedynie scenę i bohaterów. Zamiast rodziców pojawia się partner, partnerka, szef, klient, bliska przyjaciółka. A jednak w środku wciąż reaguje to samo wewnętrzne dziecko, które boi się, że jeśli pokaże siebie „w całości”, straci miłość, akceptację albo bezpieczeństwo.

Możesz wtedy robić rzeczy, których nawet do końca nie rozumiesz: zgadzać się na role, które Ci nie służą, ratować innych kosztem siebie, tłumaczyć cudze zachowania zamiast stawiać granice, wracać do relacji, w których czujesz się nieważny, byle tylko nie zostać sam ze swoim poczuciem „bycia problemem”. Zdarza się też, że przenosisz ten wzorzec na siebie jako rodzica – stajesz się wobec siebie surowy, nadmiernie wymagający, jakbyś próbował nie dopuścić do tego, by Twoje dziecko „kiedykolwiek było problemem”.

W efekcie w dorosłym życiu możesz mieć zewnętrznie „poukładaną” rzeczywistość, a jednocześnie w środku nosić cichy, bolesny wstyd: „gdyby ktoś zobaczył mnie naprawdę, zobaczyłby, że coś jest ze mną nie tak”.

Wewnętrzny krytyk jako echo dawnych bogów

Dziecięce doświadczenia nie znikają – one się internalizują. Zewnętrzny głos rozczarowanego, złoszczącego się rodzica z czasem staje się wewnętrznym głosem krytyka. Już nie potrzebujesz realnej osoby, która powie Ci, że „przesadzasz” albo „znowu coś popsułeś” – Twój umysł zrobi to sam, zanim ktokolwiek zdąży cokolwiek skomentować.

Ten wewnętrzny krytyk jest paradoksalnie próbą ochrony. Stara się uprzedzić ból odrzucenia: jeśli sam zdyskwalifikujesz siebie jako „problem”, być może unikniesz jeszcze gorszego poczucia, że zrobią to inni. Problem w tym, że ta strategia działa przeciwko Tobie – odbiera Ci energię, osłabia zaufanie do siebie i utrudnia doświadczenie prawdziwej bliskości, opartej na autentyczności, a nie na ciągłym dostosowywaniu się.

Jak hipnoterapia pomaga zmienić wewnętrzną narrację

W hipnoterapii pracujemy z poziomem, na którym to przekonanie naprawdę jest „zameldowane” – z podświadomością. Nie chodzi tylko o zrozumienie historii, ale o bezpośredni kontakt z tymi częściami Ciebie, które kiedyś musiały uwierzyć, że są problemem, aby utrzymać więź z ważnymi dorosłymi. W bezpiecznym stanie głębszego skupienia możesz spotkać swoje wewnętrzne dziecko, usłyszeć jego opowieść i stanąć po jego stronie w sposób, którego kiedyś zabrakło.

Taka praca pozwala zobaczyć, że przekonanie „to ja jestem problemem” nie jest obiektywną prawdą o Tobie, lecz dawno temu przyjętą strategią przetrwania. Kiedy zaczynasz czuć to nie tylko głową, ale też w ciele, otwiera się przestrzeń na inne doświadczenia: na mówienie o swoich potrzebach bez natychmiastowego wstydu, na stawianie granic bez poczucia winy, na przyjmowanie bliskości bez przekonania, że musisz na nią „zasłużyć”.

Dla wielu osób połączenie rozmowy i pracy z podświadomością sprawia, że zmiany w relacjach są szybsze i trwalsze niż wtedy, gdy próbują „przekonać siebie”, że są w porządku, bez dotknięcia najgłębszych emocjonalnych zapisów.

Podsumowanie: nie Ty jesteś problemem

Dziecięce poczucie „to ja jestem problemem” często jest skutkiem bardzo konkretnej historii: świata, w którym bogowie nie potrafili poradzić sobie z własnymi emocjami, a Ty wziąłeś to na siebie, żeby ocalić choć odrobinę miłości i bezpieczeństwa. To, że ten wzorzec wraca dziś w dorosłych relacjach, nie jest dowodem na to, że coś jest z Tobą nie tak, ale znakiem, że dawna strategia nadal próbuje Cię chronić.

Możesz zacząć patrzeć na siebie z większą łagodnością: nie jak na „problem do naprawienia”, ale jak na kogoś, kto przez lata robił wszystko, co potrafił, w warunkach, które miał. Praca w hipnozie terapeutycznej daje przestrzeń, by krok po kroku oddzielić to, co wydarzyło się kiedyś, od tego, kim jesteś dziś, i zbudować w sobie nowy, bardziej wspierający obraz siebie w relacjach – już nie jako problemu, lecz jako pełnoprawnego, wartościowego partnera w spotkaniu z drugim człowiekiem.

Przewijanie do góry